sobota, 14 stycznia 2017

Zziębnięte - "Ósme życie (dla Brilki)" t. 1 Nino Haratischwili

Zastanawiacie się czasami, skąd przychodzą do nas książki i na ile lekturę zabarwiają najświeższe wydarzenia? Ta myśl przyszła mi do głowy, kiedy zamknęłam już „Ósme życie (dla Brilki)”, Nino Haratischwili, książkę, której tytuł podała mi dziewczyna, wówczas jeszcze wierząca w Miłość. Domykając angażującą emocjonalnie i obezwładniającą niekiedy opowieść o losach rodu Jaszich uzmysłowiłam sobie, że wieloletnie uczucie dziewczyny roztrzaskało się niedawno w ostre drobiny, zagarnięte w kopczyk naprędce zbudowanej relacji.



„Ósme życie (dla Brilki)” było moim pierwszym spotkaniem z literaturą gruzińską i nigdy nie zastanawiałam się nad tym, co może znamionować beletrystykę z tego nieznanego mi kraju. Zdumiona, przyjęłam w siebie opowieść przeszywającą na wskroś, konfrontując własne mniemania o szeroko rozumianej miłości z tym, co przekazała autorka, w słowach wolnych od tkliwości i nabrzmiałych prawdą. Tak, tego, czego zdecydowanie brak w powieści Haratischwili to idylliczne prześwietlone idealizmem obrazki, kreślone w pastelowych słówkach, a zastępuje ją trzeźwa diagnoza interpersonalnych relacji, niekiedy brutalna, dojmująca bezwzględną szczerością.



Dzieje rodu snute przez narratorkę dla odważnej marzycielki, dziewczynki o ślicznych oczach, wyprowadzone jest z metafory tkania dywanu, a umotywowane próbą drobiazgowego odtworzenia przeszłości, rzutującej na teraźniejszość. Losy rodziny Jaszich przyrównane do wielobarwnego dywanu, mieniącego się tysiącem odcieni, układają się w hipnotyzujący wzór, a każda arabeska to osobne istnienie. Biografia rodziny jest życiorysem indywidualnym i zbiorowym, wrzuconym w tygiel politycznych przemian, sowicie zaprawionych historią, przy czym należy zauważyć konsekwencję w opisach bieżących wydarzeń – kronikarski ton łagodzi subiektywna dykcja osobistego świadka wydarzeń. Za każdym razem przywołanie aktualiów pełni rolę specyficznej retardacji, z jednej strony porządkując biegnące lata, z drugiej po trosze pozostawiając czytelnika w niepewności. Mi samą, uchylającą się od spraw politycznych, fragmenty te w pewien sposób pozwoliły usystematyzować (nieco natrętnie) posiadaną wiedzę i nadać jej wymiar bardziej ludzki, odzwierciedlający zadawane na przestrzeni wieków krzywdy.


Losy postaci nakładają się na siebie, lecz powstanie wzoru nie zawsze jest równoznaczne z przenikaniem się kolorowych nici. Życia łączą się lub przepływają obok siebie, lecz nie jest to swobodne dryfowanie. Obserwujemy bohaterów w nieustannym ruchu, usiłujących odnaleźć jakiś bezpieczny punkt zaczepienia w lotności obcego, groteskowego świata, kształtujących na nowo postradane hierarchie wartości. Postaci, dążąc ku szczęściu różnorako rozumianemu, rozmijają się, podobnie jak niezborne są ich systemy wartości, a złudzenie bliskości, kompensującej krzywdy i dezorientację wojennej zawieruchy przeobraża się w chłód dystansu, owocujący niezrozumieniem i rozgoryczeniem.


Obok miłości aksjologiczną busolą może stać się ambicja, próba dorównania oczekiwaniom, nawet jeżeli tylko wyobrażonym to nakreślającym strategię działania (perfekcjonizm Kostii). Panaceum na wtrącenie do świata głodu i zimna (również uczuciowego) staje się kreowanie sztucznych rajów (pałacowe życie Tekli) czy protekcjonizm, przybierający okrutną formę autodafe (przeraźliwie smutne losy Kristin). Zaślepienie młodzieńczą miłością wynaturza się w rozczarowujące oddalenie (losy Stazji i Simona), matczyne poświęcenie urasta do desperackich prób zaprzeczenia nieodwracalnym wydarzeniom (poszukiwania Kostii przez Stazję są w gruncie rzeczy wyzwaniem rzuconym samej sobie przez cierpiącą kobietę, której wojna zabiera jej mężczyzn). Miłość jest faktorem rzeczywistości, a tajone pragnienia oplatają postaci coraz ciaśniejszą siecią. Druzgoczącą rolę toksycznej miłości wzmagają wspomnienia, natarczywe, kołujące nieprzerwanie w głowach, zaciemniające obraz i nie pozwalające na oderwanie się od przeszłości, na wykorzenienie pragnień.

Stajemy się tym samym świadkami miłosnej wojny, opartej na zmysłowej zatracie, która bliskością ma wypełnić bolesną próżnię, a staje się jedynie przepalonymi zmysłami, bezowocnymi poszukiwaniami. Nica zresztą sama na nowo definiuje wynaturzoną przez grozę wojny miłość, przepoczwarzoną w jad hipokryzji i żałosną ułudę. Tchnienie delikatnych skrzydeł Erosa niesie łagodny uśmiech Tanatosa – miłość i śmierć postępują krok w krok za sobą, jak nieodłączni kochankowie… 


Autorka osiąga wspaniały rezultat dzięki symultaniczności ukazywania zjawisk – nie tylko konwencjonalnego zderzania ze sobą scen śmierci i narodzin, ale również ukazywania bohaterów, których losy, raz rozłączone, nigdy już się nie zbiegną. Interferencja perspektyw czasowych przywodzi wręcz na myśl koncepcję czasu kolistego.

Warto zauważyć, że opowieść zapełniają postacie przedstawione z konieczności na odległość. Przyjęta przez autorkę strategia jest zaskakująca i pozwala w atrakcyjny sposób nakreślić portrety zabarwione jej własną perspektywą. Narratorka nie ukrywa, że upiększa niektóre sceny mocą wyobraźni, lecz retusz nie polega na zakłamaniu, a na pogłębieniu niektórych zdarzeń.

"(…) ale wyobrażenie, że tak właśnie było jest piękne, więc niech tak zostanie."
[N. Haratischwili, "Ósme życie (dla Brilki)", s.  245]


To, czego nie jest pewna, rozmywa się w poetyckie, wzruszające opisy, które skontrastowane z historią i polityką przypominają pastelową smużkę, ujmującą, czarowną, ale wiotką, taką, którą się cieszy, by za moment zastygnąć jako świadek scen okrutnych, paraliżujących. Choć narratorka sama dostrzega, że nie jest możliwe ukazanie wszystkich równoległych zdarzeń, zręcznie splata spopieloną miłość, poświęcenie i zaufanie z przebłyskami ostatnich wspomnień, kołujących ponad zgliszczami obcych miast. Bohaterowie błądzą po ruinach obcych pustkowi, nie łudząc się nawet, że odzyskają utracone szczęście, a monochromatyczne rumowiska uwydatniają wewnętrzną pustkę.

"Stazja po raz kolejny zadawała sobie pytanie, czy życie, które toczyło się zwyczajnie, w ogóle ma sens i czy marzenia nie są po prostu przeszkodami, które odciągają od tego, co istotne."
                                                                                                                                                     [Ibidem, s.  188]


Fabułę scalają refleksje o marzeniach, które nieziszczone, okaleczałe, jak ciała postaci wciąż powracają do bohaterów, niekiedy z siłą przejmującą, wywołującą iluzję powtarzającej się młodości. Widmo historii plącze życiorysy swymi szponiastymi palcami i w gruncie rzeczy bohaterowie nie zdołali nawet domknąć dzieciństwa, więc ich niezrealizowane fantazje wciąż trwają w hibernacji. Wrażliwość studzona jest krwią ukochanych i obcych, a niespełnione nadzieje narzucane są przyszłym generacjom w właściwym człowiekowi pragnieniu uszczęśliwienia jeżeli nie siebie, to potomstwo. Głęboki związek z dzieciństwem ekwiwalentyzuje czekolada, a zabobonna wiara pana Laszi, destrukcyjną rolę stworzonej przez siebie "czarnej ambrozji" nadaje utworowi wymiar baśniowy. Pierwiastek dziecięcej rozkoszy przybiera tutaj demoniczny kształt, tym bardziej niszczycielski, że dający złudne wrażenie bezpieczeństwa i zapomnienia.

 

Charakterystyka bohaterów również zasługuje na uwagę. Z jednej strony otrzymujemy ich wyraziste portrety, z drugiej zaś – nie mogą być pełnymi, ponieważ kształtuje je pamięć narratorki. Wprawdzie Nica odkrywa przed nami tajemnice swoich bliskich, lecz poznanie musi być w pewien sposób powierzchowne, częściowe.  Kreacje kobiece w tej powieści to marzycielki – jak sama Brilka – spoglądające gdzieś poza siebie i innych, poza niedosiężony horyzont i wyciągające rękę po gwiazdy, które przed upadkiem je boleśnie poparzą. 

W bogatej galerii postaci, szczególnie mnie ujęła mnie Tekla – barwny ptak, który nie chce się zgodzić na ukąszenie historii i pożegnać salonowego życia, rzęsiście oświetlonego kandelabrami beztroski i dostatku i wyższej kultury, elitarnego splendoru. I oczywiście Kristine, której nadnaturalna uroda staje się zgubą, a miłość, jaką otacza ją Ramas, obraca się przeciwko niej oraz Ida, wysublimowana, delikatna kobieta o kasztanowych włosach, której cień będzie postępował za ukochanym chłopcem, szukającym jej aż do końca.


Pozostawiona z niedosytem, udręczona, razem z bohaterami o złamanej wierze, z pewnością sięgnę po drugi tom powieści. Pierwszy czytałam momentami wstrzymując oddech, jakby podtopiona spiętrzoną falą emocji, przyduszona ciężarem dźwiganego przez nich brzemienia. Nie mam wątpliwości co do tego, że dalsze losy rodu Jaszich nie tylko odsłonią przede mną wiele z pozostawionych przez Ninę zagadek, ale również pokażą mi, jak się uporać z okrutnym brzemieniem historii własnej i narzuconej. 

Autor: Nino Haratischwili
Tytuł: "Ósme życie (dla Brilki)" T.1
Tytuł oryginału: Das Achte Leben (für Brilka)" [Teil 1]
Wydawnictwo: Otwarte
Strony: 582
Ocena:5/7





A Wy? Czy czytaliście „Ósme życie (dla Brilki?)”? Czy miłosne portrety przemawiają do Was, czy raczej wzdragacie się na tę myśl? Jaką droga zawędrowały do Was lektury, towarzyszące Wam w ostatnim czasie? 


Przesyłam naręcze śnieżnobiałaych urzeczeń

Karpacka Biel 

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Witaj, Moniko! Miło mi czytać, że dla Ciebie również ta niezwykła książka stała się źródłem wzruszeń. Nie spodziewałam się tak gwałtownych emocji niesionych przez lekturę, a zarazem mglistej nadziei.

      Jestem Ci wdzięczna za pochlebne słowa dotyczące zdjęcia (czytając je aż się uśmiechnęłam z wdzięczności) <3

      Moc pozdrowień cieplejszych niż świeżo zaparzona jaśminowa herbata!

      Usuń
  2. Ojej, jakże pięknie piszesz o tej książce! Przyznam, że sam tytuł zwrócił już moją uwagę, zapoznałam się z paroma video-recenzjami na YouTube, ale jeszcze nikt nie opowiadał o tej książce tak pięknie i kusząco jak Ty.

    Podobnie jak Ty, nie miałam jeszcze okazji czytać literatury gruzińskiej, ale wydaje mi się, że mam na półce inną książkę tej autorki [albo kogoś o podobnym nazwisku] - "Mój łagodny bliźniak". Z ciekawości po nią sięgnę, bo kurzy się na półce od lat.

    Mam nadzieję, że druga część "Ósmego życia" dostarczy Ci równie dobrych wrażeń.

    PS. Popieram przedmówczynię - robisz piękne zdjęcia, powinnaś zagościć na Instagramie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudyno, bukiet najszczerszej wdzięczności dla Ciebie! <3 Dziękuję Ci za ciepłe słowa uznania i cieszę się niezmiernie, że podoba Ci się opis moich wzruszeń na temat "Ósmego życia (dla Brilki)" :)
      Życzę Ci, by zawieszona w oczekiwaniu tajemnicza książka, nieznana również i mi, przyniosła Ci mnogość zachwytów i okazała się świetnym początkiem przygód z literaturą gruzińską. Twoje słowa skłoniły mnie do zadumy ponad tym, jak kształtują się w naszych głowach wyobrażenia na temat literatury poszczególnych nacji. W naszym przypadku tajemnicą jest literatura gruzińska, której poznawanie owocuje zaskoczeniem, podczas gdy przecież jest to dziedzina geograficznie bliska. Podobnie też łączy nas podobieństwo doświadczeń historycznych... Sama więc nie wiem, skąd ta odległość, kiedy lgniemy przecież do literatury zachodnioeuropejskiej...

      Klaudyno, stokrotne dzięki raz jeszcze! <3 Gdy tylko uda mi się dotrzeć do drugiego tomu sagi, niezwłocznie i z radościąpodzielę się swymi wrażeniami. <3

      Usuń