Nasz pierwszy dom, zbudowany na
przedmieściach przez moich dziadków pysznił się typowo powojenną przysadzistą
bryłą. Jego głęboko osadzona w ziemi graniastość drwi sobie do dziś z wszelkich
możliwych niebezpieczeństw – erozji czy nawałnic, budząc zaufanie i pewną
tkliwość swoim podobieństwem do otaczających go kubistycznie regularnych domów
jednorodzinnych, a jednocześnie odmiennością sentymentu. Świeża pamięć
nieostygłych jeszcze zgliszczy Wielkiej Wojny skłonił budowniczych do zaadaptowania potrzeby bezpieczeństwa na
architektoniczny projekt, w solidności budulca i kanciastej niewzruszoności
upatrując niezdobytego azylu.
Ciepłota cegieł pozostawiała na palcach pyliste cętki, a korzenie lodowych
świerków, magnolii i leciwej śliwy ocierały się o fundamenty piwnicy – miejsca, od którego stroniłam,
przejmującego grozą ciemności i tajemnicy.
Być może i dla Was ta cześć domu
jest przestrzenią wywołującą liczne wspomnienia czy skojarzenia. Dziś mi samej piwnica
kojarzy mi się z chłodnym zapachem
zaciemnionej spiżarni, miałkich trocin warsztatu i suchego węglowego chrzęstu,
lecz dziecięcy irracjonalny lęk odżył, wskrzeszony przenikliwym ziąbem schronu,
zbudowanego przez Williego Chandlera – nieobecnego bohatera powieści Jacka Ketchuma. W jego powieści pt. „Dziewczyna
z sąsiedztwa” przestrzeń ucieczki przeobraża się obłędem okrucieństwa w
gabinet kaźni. Autor opiera fabułę na
przenicowaniu schematu sympatycznej dziewczęcej postaci, sowicie oprószając historię
rdzawymi gwoździami bezwzględności. Zmusza tym samym czytelników do
wcielenia się w rolę świadków – milczących
własnym zhańbieniem i współwiną, z oczami rozwartymi w bezbrzeżnym
zdumieniu, wydających nieme przyzwolenie zbrodni dokonywanej w pełni słońca.
„Dziewczyna z sąsiedztwa” to lektura porażająca dotkliwością niezasłużonych
krzywd, zbita z szaleńczych w swej
okrutniczej finezji oprawców tortur, nadziana na szpikulec wstydu i tchórzostwa.
Tu, idylla wakacji ulega zawieszeniu – zamrożona głuchotą betonowych ścian,
zbrojonych stalą i bestialstwem wciąż powiększającego się grona gapiów i
siepaczy.