niedziela, 4 czerwca 2017

Mamy, cuda, wychowanie... Czyli słowny portret Mamy

Gdyby miała być pożywieniem, byłaby łagodnym, a odżywczym swą budującą słodyczą mlekiem gazeli

Jako kwiat – kołysałaby spokojnie jasnozłotą głową narcyza w śnieżnobiałej krezie, chwytającej w misterną pianę załamań  błękitnawe zamyślenia

Mówi, że jedynym zwierzęciem, jakim mogłaby się stać jest koliber – maleńki chyżoskrzydły koneser nektaru azalii i plumerii, ponieważ pragnąc podniebnej swobody wzdraga się przed krzywdzeniem owadów


Dzisiaj mam dla Was opowieść o tym, czego nauczyła mnie i czym obdarowała moja Mama. Inspiracją do moich zamyśleń był zarówno Dzień Matki, jak i Dzień Dziecka,  a jak to ja - znowu święcę okazje z lekkim opóźnieniem. Przyznam się Wam jednak najszczerzej, że dawno już nosiłam się z zamiarem podzielenia się z Wami moją zadumą, zwłaszcza, że dzień urodzin mojej Mamy zbiega się niemal z wyjątkowym świętem wszystkich Mam w krajach Bliskiego Wschodu, pełniących dla mnie rolę punktu odniesienia z różnorakich względów.