Lubię smakować słowa, rozkoszować się Pięknem ich pierwotnego znaczenia,
wyłuskiwać sensy spod tysięcy spłowiałych warstw znaczeń, okrywających rdzeń... Dlatego wciąż ich szukam. Istnieją pośród nich pojęcia głębsze niż ocean,
rozpościerające się bezkresem daleko poza naszą świadomość. Wypowiadamy je, wzruszając obojetnie ramionami, niepomni odwiecznych znaczeń, zupełnie nie
ważąc na tkwiącą w nich Nieskończoność. Kiedy padają, jak suche liście lub tylko przelatują
przez umysł w odblasku przelotnej myśli, nie zastanawiamy się nad bezmiarem, codziennie
spłycanym aż do budzącej pusty śmiech mielizny; stąpamy nieostrożnie po linie
niespełnionych obietnic, uśmiechamy się ponad zdawkowymi ucieczkami do pustych
ogólników.
✩
Jest ich wiele, wszystkie bezbrzeżne, szybujące daleko poza wąskie koryta naszych wyobraźni. Pośród nich kołuje proste ZAWSZE,
osiadające lekko na wszelkich zapewnieniach, używane w odpowiedzi na pytania o
przyzwyczajenia, błahostki zgrzebnej rutyny, ciskane prędko, bez namysłu. ZAWSZE,
według najprostszych pojęć, jest silnie zakotwiczone w czasie, a to jedna
z nieprawd iluzorycznego bezpieczeństwa – ZAWSZE trwa i nasze naiwne
przekonania nie mogą tego zmienić. Mówimy ZAWSZE, ponieważ łatwiej podjąć próbę
odzwierciedlenia rzeczywistości w słowie, migoczącym bogactwem znaczeń. Admiratorów
ekonomii czasu cieszy przywilej zabarwiania słów niepewnością, bez ostrożności i rozwagi, bez refleksji nad się jego pierwotną
treścią, przenosząc rolę odszukiwania znaczeń na adwersarza.
Zmęczona nieco styczniowym impasem, drżąc w objęciach siarczystego mrozu,
zaczęłam odczuwać dojmującą potrzebę nowości, odmiany, która przyda kolorów
łagodnym zimowym zestrojom bieli, zgaszonych brązów i przejmująco zimnych
spopielonych szarości. Lektura jednego z wierszy Guillaume Appolineaire’a uzmysłowiła
mi, do czego rzeczywiście lgną moje tęsknoty.
Zbitką głosek, zamykającą w sobie bezmiar czasu, poeta oznacza swój cudowny
wiersz, tak zatytułowany i tym słowem się otwierający. Jego utwór łączy
wiekuistość z potrzebą zmiany, przy czym celowo pominę w swoich odniesieniach
interpretację przez pryzmat doświadczeń wojennych, skupiając się na destylacie
własnych wzruszeń.
"ZawszeBędziemy szli coraz dalej nie posuwając się nigdy naprzód"
[Appolinaire G., Zawsze [w:] tegoż, Wybór pism, Warszawa 1980, s. 238]
Fraza rozpoczynająca utwór ukazuje paradoksalną inercję zawieszenia w
nieprzerwanym ruchu, lecz wędrówka dręczy niedosiężonością nieokreślonego, lecz elektryzującego celu. Dynamika, będąca jednocześnie posłuszeństwem jakiemuś
obłąkańczemu imperatywowi, każącego przeczyć inercji, odzwierciedla wewnętrzną szamotaninę, żałosność
mrzonek i bezowocność wszelkich starań.
✩
Szlak doświadczeń przestępuje od sfer dotykalnych - planet, łudzących podobieństwem
do ludzkiego świata aż do po niematerialne kosmiczne widma – mgławic. Czym
wobec tego może być postać uwodziciela, postępującego pośród deszczu upadających
komet sromotny zdobywca? Feniks pośród kochanków, znawca i hojny rozdawca
zmysłowych rozkoszy, zapatrzony w zjawy, ujęty w ramy kosmicznego pejzażu zdumiewa
nieprzydatną teraz sztuką miłości, przyjmując bezradnie pozory za realność.
Pomimo pozornego ruchu, zbłąkanie w labiryncie niezrozumiałych
imperatywów jest lewitacją w marazmie i powolnym wyczerpywaniem się wspomnień.
Postępująca atrofia pamięci, stanowiącej o tożsamości jest równoczesna we
wszystkich możliwych wszechświatach, rozproszonych na ciemnym płótnie nieskończoności,
niczym migotliwe, lecz blaknące już ziarna.
✩
Wiersz Appolinaire’a traktuje o miro- i makroskali zapominania oraz poszukiwaniu postradanej czułości na świat i umiejętności przyjmowania doznań w ich nienaruszonej formie. Kim
bowiem są „wielcy zapominający” – pozbawieni twarzy i imion – a przecież zasłużeni
dla potomnych? Następuje swoistego rodzaju odwrócenie, korozja dawnych
autorytetów i wartości. Miano wielkiego odkrywcy zyska sobie ten, który przywróci
cud zapominania, ścierając być może krwawe piętno kolonizatorskiej hańby.
✩
Poeta zadaje pytanie o przyzwolenie na zatratę w rewitalizującym żywiole niepamięci, zatem zapominanie
staje się przywilejem, wypełniającym kojącym poczuciem pewności. Pomiędzy
wersami znajdziemy znużenie jednostajnością, więc ZAWSZE przestaje być
bezpieczne, wręcz przeciwnie - osacza nad monotonią. Pragniemy się poza nie wychylić, wyjść spoza ogłuszającej ciszą
próżni wrażeń.
✩
Wymowne i poruszajace ukoronowanie wiersza stanowi upatrywanie
błogosławieństwa w stracie, która jawi się tym samym oczyszczającym nurtem.
Zwycięstwo""StracićAle stracić naprawdęAby dać miejsce rzeczy nowejStracićŻycie by znaleźć
[Ibidem, s. 239]
Tracimy życie – lecz które? Co pozostaje za nami? Jakie może być nasze
dziedzictwo, skoro nie nosimy w sobie magii wspomnień? Dążenie do nieskalanej
czystości myśli i doświadczeń, być może przywróci archetypiczny ład i człowiecze poczucie
bezpieczeństwa.
✩
✩
Czy Wy także macie swoje słowa, kuszące głębią? Albo czy łapiecie się na bezwarunkowym wykorzystywaniu spłyconych pojęć - dla wygody, w obawie przed koniecznością dodatkowych wyjaśnień, czy po prostu z lenistwa? Gdzie jest dla Was ZAWSZE?
Przesyłam puszyste śnieżyste uściski
Karpacka Biel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz